Zwykły klub

Zignorowałem poczynania dziewczyny odkręcając swoją butelkę z alkoholem z której od razu upiłem kilka łyków. Opuściłem jedną nogę którą wcześniej miałem na kanapie i znów usiadłem prosto, jak na początku opierając się tylko luźnie o oparcie kanapy. Moją uwagę przykuła jednak Kim, która usiadła przede mną i oparła się na moich nogach. O mało co nie zakrztusiłem się wódką którą właśnie piłem przez co lekko się polałem. Uniosłem brwi do góry i patrzyłem na nią w lekkim zdziwieniu. - Czy Ty mi coś sugerujesz? - Zapytałem w końcu wycierając brodę w rękaw swojej koszuli. - Nie pakuję się w coś takiego jak związki, a o miłości już nawet nie mówmy. - burknąłem po czym zakręciłem butelkę odstawiając ją na stolik. Powoli czułem jak alkohol wpływa na mój umysł przez co obraz lekko mi wirował, ale dokładnie dzięki temu czuję się świetnie.

-Wiem. Zapamiętałam. Mówiłeś to na balu. Nikt nie mówi tu o związku...Czy tam miłości...-mruknelam nadal na niego patrząc.
-Mowie o czym innym. Nie mowie ze nie chce cię mieć tylko dla siebie, bo to byłoby kłamstwo. Chce. Ale nikt nie mówi o związku. Już sie nie pakuje w związki. Przynajmniej żaden nie wyjdzie z mojej inicjatywy bo wiem jak to sie skończyło ostatnio.-powiedziałam kiwając głowa.
-I tak sugeruje. Układ. Czysty seks. Na wyłącznosć.

Przymrużyłem oczy słuchając uważnie dziewczyny. No... "uważnie", bo alkohol powoli uderzał mi do głowy. Otworzyłem szeroko oczy kiedy usłyszałem ostatnie zdanie. - Co? - zapytałem, nie byłem już nawet pewny, czy ja dobrze usłyszałem? Czy przez to chlanie już wyobraźnia płata mi figle. - Czy Ty właśnie... - jęknąłem wskazując na dziewczynę palcem nie wierząc w to co mówi. - Matko... - złapałem się aż za głowę rozglądając zmieszany po klubie. W jednej chwili wytrzeźwiałem, nie miałem pojęcia co mam jej odpowiedzieć. Niby było kilka takich propozycji ale nigdy się na nie nie zgodziłem, a w dodatku teraz? Taki układ? Z nauczycielką? Przetarłem brwi i westchnąłem ciężko. - Pogadamy o tym, jak wytrzeźwiejesz. Chcę mieć pewność że wiesz o czym mówisz.

-Ale ja wiem o czym mowie. Jestem pijana. Nie obłąkana. Na trzeźwo nie będę miała takiej odwagi. -powiedziałam.
-Dobrze bedzie jeśli spojrzę ci w oczy... Przemysl to. Ja po prostu nie chce być sama.-przyznałam już nie parząc na niego.

Odetchnąłem głośno i przymrużyłem oczy biorąc ponownie butelkę wódki ze stolika. Przeczesałem włosy i upiłem z niej kilka, porządnych łyków, ponownie spoglądając na Dasom.
- Przemyślę to. - odparłem. Niby ten układ nie był taki zły, aczkolwiek... Nie jestem co do niego pewien. Choć nie jest wykluczone że się zgodzę. Bo pewnie się zgodzę, jak tylko mi się zachce.
- Ale jeżeli jeszcze raz, pociśniesz mi tak jak ostatnio. Nie licz nawet na to, że odezwę się do Ciebie słowem. Niezależnie od tego jak długo i ile razy będziesz mnie przepraszać - warknąłem ostrzegawczo ponownie nachylając butelkę z alkoholu w celu wypicia zawartości.

-Dobrze.-powiedziałam zamykając oczy.
-Jeśli ty jeszcze raz mnie uderzysz to nie dam ci żyć w tej szkole. Jeśli uderzysz mnie oczywiście tak jak ostatnio. Nie chodzi o sposób. Chodzi o okoliczności. A jesli sie zgodzisz to wtedy określę jeszcze jeden warunek którego tez będziesz musiał sie trzymać. -mruknelam.
-Nie jechałam po Tobie na poważnie. -otworzyłam oczy patrząc na niego.-Niedobrze mi.

- Tak? Zatem wybij to sobie z głowy. Nie godzę się na to. - parsknąłem po czym odsunąłem się od kobiety na drugi koniec kanapy. - Już sobie wszystko wyjaśniliśmy. - Mruknąłem po czym ponownie przetarłem swoje oczy. Mnie się nie stawia warunków. - Koniec rozmowy. - stwierdziłem po czym podniosłem się i chwiejnym krokiem powędrowałem do baru gdzie zająłem jeden ze stolików. Nie będę się mieszał w żadne gówno.

-Ale Wenka... -zaczęłam nie wiedząc co robic.-Ale...-teraz dopiero do mnie dotarło. Sama pozwoliłam zrobić z siebie śmiecia. Zeby tylko mieć kogoś przy sobie, chciałam sie sprzedać. Naprawdę było ze mna zle. Rozpłakałam sie już po raz drugi po tym jak odszedł. Zostałam na podłodze, siadając po turecku i sięgając po ostatnia butelkę. Odkręcilam ja i zaczęłam opróżniać. Desperatka. Żałosna desperatka. Nawet uczeń mnie nie chce haha...Grunt ze butelka chce. Moj charakter zawsze pakował mnie w jakieś gowno. Naiwność, empatia i naduczucowość. Najgorsze cechy które mogą znaleźć sie w jednej osobie. Odstawiłam napoczęta butelkę obok siebie ale nie wypuscilam jej z rąk.

Mogę ruchać się z każdym po kilka razy. Raczej nie mam nic przeciwko, ale bez żadnych układów, zobowiązań a przede wszystkim warunków. Ochota na seks? Podchodzisz, proponujesz. Albo po prostu uwodzisz, wszystko na spontanie. Ale nie w ten sposób jak zaproponowała to Kim. Westchnąłem ciężko opróżniając swoją butelkę do końca. Obraz mi się już chyba... Zdziesiątkował i wszystko wokół wirowało a ja szczerzyłem się do siebie jak głupi. Cóż za piękna noc!

Bolało mnie to. I to cholernie. Bolało mnie to ze znowu sie pomyliłam. Pomyliłam i znów tylko ja na tym ucierpiałam. Dokończyłam powoli butelkę po czym półprzytomnie zamówiłam kolejna. Kiedy ją dostałam chwile sie jej przyglądałam. Postawiłam ją na stole. Czułam sie okropnie. Wiedziałam ze tak nie powinno być. Miałam żal do siebie ze go polubiłam. Dobrze ze mi tego nie powiedzialam. Nie musi tego wiedzieć. Skoro zakaz bicia mnie to dla niego zbyt wiele to faktycznie nie ma o czym rozmawiać. Nie będę znosić bicia przez kolejnego chuja tylko dlatego ze cos w nim polubiłam i nie potrafię z tego zrezygnować. Odkręciłam butelkę i napiłam sie, opierając prawy łokieć o siedzenie kanapy. Butelkę oparłem na udzie i przyglądałam jej sie.

Nigdy nie biłem ludzi bez powodu. No chyba że trafiłem na jakiegoś pseudo masochistę. Wtedy to było tak... Że no, zawsze ta osoba przestawała być owym masochistą, a wręcz... Bała się zbliżać do kogokolwiek. I tak naprawdę, życie miała zniszczone aż do usranej śmierci. Tak, zawsze bywało. Bywa że potrafię się powstrzymać, ale kiedy ktoś przesadzi. Nie da rady. I tak grunt że ostatnio nie zostawiłem jej wpółmartwej tylko zaledwie przypieprzyłem w policzek. No... Kumple byliby ze mnie dumni. I nawet zgodziłbym się na jej nie bicie, gdyby nie podała trzeciego punktu. Jeżeli, chciałaby zniszczyć mi życie. To byłaby już martwa. A ja nie chcę trafić do pierdla.
Tak więc, nie wiedząc czemu w pewnej chwili wstałem ze stołka, zakręciłem się i pierdolnąłem na ziemię przywalając ryjem o podłogę. - Kurwa... - jęknąłem pozostając chwilę w owej pozycji.

Słysząc huk uniosłam głowę. Chwilę zajęło mi ogarnięcia co się właściwie dzieje. Dopiero po chwili dotarło do mnie że Wenka leży na podłodze. No i dobrze Ci tak. Leż tam aż do usranej śmierci chuju. Nikt Ci nie pomoże. Pociagnełam łyka z butelki. Ta dupa. Będę tego żałować. Odłożyłam butelkę na bok i asekurujac się kanapą wstałam z podłogi. Ruszyłam w stronę chłopaka po drodze zaliczając glebę w taki sam sposób jak on. Cholerne buty. Nie mogłam odpiac paseczka wiec poddałam się i na czworakach podeszłam do Lantera. Kulturalnie nakazalam barmanowi, który zjawił się obok chłopaka, spierdalac i odwróciłam młodszego na plecy.
-Nic Ci nie jest? -zapytalam ledwo zrozumiale, mrugajac powiekami. -Wenka?

Leżałem tak z twarzą w ziemi z brakiem chęci na podniesienie się, kiedy to i ja usłyszałem jak ktoś rąbnął o ziemię, podniosłem głowę i spojrzałem na czołgającą się w moją stronę Dasom.
Odetchnąłem ciężko i przymrużyłem oczy nawet nie czując że mam rozciętą brew, wargę jak i nos. Dopiero krew na podłodze uświadomiła mi że coś jest nie tak.
- Czuje się świetnie. - wybełkotałem patrząc na obraz kobiety który wirował mi przed oczami. - Ale.... Sraz... Zarz... Was tam jest... Ze dwadzieścia?

-Co kurwa? -mruknelam patrząc na niego.
-Ja jusz nigdy więsej nie pije..-powiedziałam kiedy dopiero za piątym razem udało mi sie wziąć od barmana apteczkę. -Ja sama!-krzyknęłam kiedy chciał mi pomoc.
Zaczęłam mocować sie ze skrzyneczka. Barman mimo mojego protestu pomógł mi ja otworzyć i podawał to o co prosiłam.
-I co zrobiłeś debilu? Wyglądasz jakbyś zie z kimś poobił...-mówiłam wycierając krew z jego twarzy. Wychodziło mi to nawet całkiem niezle. Musiałam tylko cała swoją uwagę skupić na tym co robię. Wzięłam nasączony, jakimś preparatem, gazik i zaczęłam przemywać rozcięcia. Robię to tylko dlatego ze jest uczniem. Tylko. Westchnęłam cieżko.
-I jak ja cię dostarczę do szszkoły?

- Dama nie powinna tak kląć. - wybełkotałem jeszcze powoli, bardzo, bardzo powoli starając się usiąść na podłodze. Za Chiny nie mogłem. Podparłem się na rękach i próbowałem wywracając nogami w tę i wewte ale za chuja. Aż w końcu zdarzył się cud. Usiadłem. Rozejrzałem się uważnie po podłodze wypatrując, gdzie są moje nogi i podniosłem ręce do góry z głośnym, bełkotem zwycięstwa.
- Szo? - burknąłem kiedy kobieta znów do mnie przemówiła. - Ja... zawsze tak wyglądammm.... - przedłużyłem ostatnią literę czując usypiający dotyk gaziku, błądzącego po mojej twarzy.
- Pfff... - parsknąłem z kpiną słysząc o szkole. - Dostarczy do... - powtórzyłem wzruszając ramionami. - Sama się tam dostarcz, ja sobie poradzę. Albo zostanę tu. - mruknąłem zdecydowanie zbierając w sobie wszystkie siły aby wyglądać jak na mniej, pijanego.

-Nie zostawię cię tu...Nawet jesli mnie wygonisz.-mruknelam skupiając sie na swojej pracy.
-Bardzo boli?-zapytałam marszcząc brwi i patrząc na jego twarz. Nie czekając na jego odpowiedz poprosiłam barmana o pomoc. Ten, nie wiem jakim cudem, ale przeniósł Lantera na kanapę. Tam, kiedy barman odszedł, ukleknelam przy kanapie i próbowałam nakleić plaster na rozcięta brew. Udało sie po siedmiu zużytych plastrach ale najważniejsze ze sie udało.
-Nie pij juz tak więcej...Proszę.-powiedziałam ze łzami w oczach które pojawiły sie bez powodu.
-To ci szkodzi...Jak widać. Jesteś duży a zachowujesz sie jak dziecko...Pozwól mi sie Tobą zająć..