Pokój Xaviera Amédée Donnel'a

Poprawił się na kanapie, w zasadzie to bardziej na niej rozwalając.
- Jedno wielkie nic, ostatnio jestem totalnie niezdatny do pracy.
Widząc kątek oka jak blondyn go obserwuje rzucił wzrokiem za okno.

Uśmiechnąłem się szerzej.
-Ja mam zwykle nie ogarniecie w życiu..więc.-Parksknąłem śmiechem przysuwając się do niego nie widocznie.-Jedynie mogę stać z kamerą i z aparatem..To jedynie mi się udaję więc.-Wzruszyłem ramionami upijając następnego łyka. Może trochę się upije i będę odważniejszy. Dla mnie to tylko plus że mam słabą głowę..

- Naprawdę uważasz że osoba pracująca z kamerą ,,tylko z nią stoi''?
Pokręcił głową poirytowany. Wrócił oczyma na stolik i dolał sobie do szklanki wina od razu ją zerując.
- Gdybyś pytał, nie mam problemów z alkoholem...

-Nie za bardzo mi chodziło o to.-Mruknąłem podnosząc brwi do góry.-Znam się dość dobrze, więc nie sądzę że zawiedziesz się na mnie.-Mruknąłem rozpinając bluzę i ukazując moją koszulkę bez rękawków..

Widząc poczynania chłopaka roześmiał się pod nosem.
- Nie potrzebujesz specjalnych zgód czy kwalifikacji by uczęszczać w moich zajęciach...
Sprostował natychmiast, kwitując jego próby zwrócenia na siebie uwagi jako przekupstwo za coś na co uczęszcza się ,,darmowo'' w każdym aspekcie tego słowa.

Podrapałem się nerwowo po karku. Chyba z nim się nie zrozumiem.-Mówię że chyba jedynie na twoich lekcjach raczej będe się starał. Nie interesuję mnie Art, muzyka czy inne.-Wzruszyłem ramionami.- Ta, jeszcze by brakowało mi, bym musiał się podlizywać, by być twoim pupilkiem.-Parsknąłem śmiechem..

- Jeśli chodzi o incydent w palarni... To zwyczajnie obsunąłem się po ścianie. Wybacz.
Odparł stanowczo łapiąc za paczkę papierosów.

-To szkoda.-Mruknąłem i po chwili zrozumiałem, że przesadzam..A to mój nowy nauczyciel.-Em ten.-Zaśmiałem się nerwowo odkładając wino.-J-Jakie palisz?-Spytałem chcąc się dowiedzieć jakie papierosy pali..Nie spojrzałem wcześniej, a spytałem by nie przejmował się tym, co powiedziałem przed chwilą. Chodź nie sądzę, że tak sobie to zignoruje..

- Szkoda?
Uśmiechnął się kątem ust i podpierając na łokciu założył przez jego nogi własną. Znalazł się klęczący okrakiem nad jego udami.
- Marlboro, czerwone... Setki. Masz naprawdę ładny odcień skóry...

Spojrzałem się na niego dość zdziwiony, co zrobił. Jednakże..Oblizałem delikatnie usta uśmiechając się szeroko.-Marlboro Silver.-Mruknąłem o ty co ja pale. Wziąłem większy wdech.-A ty za to ładnie umięśniony.-Powiedziałem tym razem cicho, dalej rozbawiony. Dotykając dłonią jego karku, a drugą jego torsu..

- Nie zamknąłem drzwi, była by szkoda gdyby... A jebać...
Pozbawił blondyna bluzy schylając się do zamka by rozsunąć go zębami. Podnosząc głowę dłońmi zsuwał mu ją powolnie z ramion, by za sekundę szarpnięciem ją zerwać za plecami i rzucić na podłogę.

Spojrzałem się na twarz mężczyzny. Otworzyłem delikatnie usta widząc, co robi. O kurwa. Pozwoliłem zsunąć z siebie bluzę. Chwyciłem go odruchowo mocno za spodnie i przybliżyłem swoje usta do niego. Przełknąłem ślinę i spojrzałem w jego oczy chcąc zobaczyć chociażby jego reakcję..

Uśmiechnął się pod nosem czując paznokcie którymi drapnął jego uda w momencie gdy zaciskał palce na jego spodniach. Chcąc wywinąć się od jego wzroku, zatrzymał się głową na wysokości obojczyka rozpoczynając delikatną wędrówkę nosem po jego szyi.

Mruknąłem cicho czując delikatne pocałunki na mojej szyi. Przymknąłem delikatnie oczy. Po chwili jednak zsunąłem z niego delikatnie spodnie. Zawsze się spieszę, to po części wina że jestem seksoholikiem. No cóż..

Po chwili oddalił się delikatnie, omiótł wzrokiem jego twarz szepcząc z uśmiechem,
- Rozbierz się dla mnie...
Zszedł z jego kolan, zsunął swoje spodnie do końca i rozsiadł sie obok czekając na seans.

Oblizałem delikatnie usta uśmiechając się szeroko do niego, gdy usiadł obok od razu wstałem i ściągnąłem z siebie powoli koszulkę rzucając ją na bok. Zaczesałem swoje włosy do tyłu, buty już zdjąłem jak wchodziłem, więc rozpiąłem swój pasek patrząc na Xaviera. Zsunąłem je z siebie pośpiesznie i także skarpetki zrzucając je tam gdzie leżała koszulka. Przygryzłem delikatnie wargę ciekawy co zrobi..

Obserwował bacznie poczynania chłopaka z uniesioną brwią i bezczelnym uśmiechu wymalowanym na twarzy. Kiedy ten zatrzymał się na spodniach, wyciągnął dłoń i kiwnął palcem że bielizna również zjeżdża.

Zaśmiałem się cicho widząc, że moja bielizna także ma zniknąć. Podszedłem krok do niego i zsunąłem z siebie bieliznę, chodź czułem się jak ostatnia dziwka. Moje bokserki znalazły się na stercie moich ubrań. Uśmiechnąłem się zadziornie poprawiając włosy..

Uniósł się na kanapie łapiąc jego biodra w dłonie. Przyciągnął go do siebie i zmusił do spoczęcia na kolanach. Obejrzał go sobie z bliska niczym nową lalkę i zapytał.
- Wiesz co teraz?

Po chwili zmusił mnie bym spoczął na kolana. Dałem dłonie na jego uda wpatrując się w jego oczy. Potaknąłem a moje dłonie znalazły się na jego biodrach i po prostu zsunąłem z niego bokserki aż do kostek..

- Nie nie, nie tak szybko... Idziesz pod prysznic, a później zameldujesz się u mnie w łóżku. Tam...
Oblizał usta rzucając spojrzeniem na półpiętro.

-No wiesz, użyłem dziś moje dobre perfumy.-Mruknąłem uśmiechając się delikatnie.-Zaprowadzisz mnie chociaż do tej wspaniałej łazienki?-Spytałem zbierając ciuchy. Podoba mi się, jednakże nie lubię zbytnio zwlekać..Więc on to dla mnie spora nowość..

- Jaja sobie robię...
Mruknął i wstając wziął go na ręce. Doniósł do linek po czym postawił na podłodze.
- Wespniesz się czy potrzebujesz automatu?

Zaśmiałem się cicho.-Już myślałem że pedant mi się trafił.-Mruknąłem i po chwili znów zachichotałem, gdyż wziął mnie na ręce. Nie jadłem nic od rana, ostatni mój posiłek był wczoraj po południu...Mała pomarańcza i woda. Westchnąłem cicho widząc linki.-Automatu.-Powiedziałem patrząc na nie z nie chęcią.-Chyba sam widzisz jak wyglądam.-Mruknąłem i spojrzałem na niego mając ręce owinięte wokół jego karku..

- Się można czasem zdziwić...
Popatrzył po sylwetce chłopaka oceniając w którym miejscu najbezpieczniej będzie go owinąć by mu się krzywda niekontrolowana nie stała. Podniósł z podłogi linkę objął nią jego ściśle pod pachami i zawiązał. Sam wciągnął się liną niezautomatyzowaną po czym stojąc na półpiętrze pyknął przełącznik i chłopak znalazł się na górze. Wychylił się i zgarnął go do siebie stawiając twardo na podłodze. Uwolnił go z liny i rozmasował prawdopodobnie obolałe miejsca kciukami.