Wszedłem do pokoju, zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem się na łóżko. To dziwne, bo mimo szczególnego nic nie robienia czuję lekkie zmęczenie. Spojrzałem się na okno, po czym otworzyłem je, by wpuścić tu trochę świeżego powietrza.
Usiadłem na środku łóżka. Trochę boję się tej szkoły. To prawda, w trakcie zapisów do niej byłem mega podekscytowany i bardzo chciałem tu uczęszczać, jednak... teraz często towarzyszy mi myśl:"a co, jeśli sobie nie poradzę?". Oczywiście, staram się ją jak najszybciej odgonić. Fakt, że mogę doskonalić swoją pasję pod okiem profesjonalistów mnie nakręca. Tak, idealnie określone. Nakręca mnie. Dlatego chyba powinienem bardziej w siebie uwierzyć.
Skoro skończyłem już pocieszać samego siebie (ach, to tak żałośnie brzmi), czas chyba coś zrobić. Chociaż szczerze, to nie mam na to zbytniej ochoty. Chodzenie i poznawanie szkoły... może kiedy indziej. Prawdopodobnie będę tego jutro żałował i jak głupi szukał odpowiedniej sali, ale od czego są uczniowie, nauczyciele? Raz na jakiś czas można pobawić się w małego egoistę i wyręczyć się innymi.
Mimo swojego "nie chce mi się" z jedną rzeczą nie wygrasz-potrzeby fizjologiczne. Jestem cholernie głodny.